niedziela, 26 października 2014

Hejt i pogarda kontra medycyna estetyczna...



Witam Was po przerwie.

Bloga założyłam niedawno, ale już potrzebowałem chwili odpoczynku i spokoju oraz czasu na przemyślenie sensu dalszego pisania postów. Stało się tak głownie ze względu na ataki na moją osobę na jednym z forów internetowych, gdzie podzieliłam się tym, że takiego bloga prowadzę i jednocześnie ujawniłam swoją twarz udostępniając link do mojego profilu na instagramie. Od początku moją ideą było jawne prowadzenie bloga oraz rzeczowe relacjonowania rożnych zabiegów medycyny estetycznej a także dzielenie się moją wiedzą teoretyczną w tym temacie. Posty będące relacjami chciałam ilustrować dużą ilością zdjęć, także mojej twarzy, tak by każda osoba zainteresowana jakimś zabiegiem mogła dokładnie zobaczyć interesujące ją szczegóły.

Niestety dziś już wiem, że na razie będzie to niemożliwe, gdyż nie chcę się narażać na ataki i po prostu chamskie komentarze aż w takim nasileniu.
Oczywiście liczyłam się z tym, że takie ataki będą miały miejsce i na szczęście nie przejmuje się nimi osobiście, ale po prostu nie mam ani czasu ani ochoty się z nimi użerać.
Dlatego też postanowiłam nie rezygnować z bloga, ale nieco zmienić jego początkowy zarys. Od tej pory znika powiązanie z instagramem, a w postach z relacjami nie będę zamieszczać swojej całej twarzy, tak by nie zostać rozpoznaną.


Jednocześnie chciałabym poruszyć pewien temat, który jest niestety bardzo powszechnym problemem. Otóż zauważyłam bardzo duże połacie hejtu i pogardy w Internecie względem osób które przyznają się do wykonania nawet drobnych zabiegów medycyny estetycznej lub nie daj Boże chirurgii plastycznej.

Według niektórych internautek osoba np. powiększająca usta od razu utożsamiania jest z kobietą rozwiązłą i obdarzana obraźliwymi epitetami typu: lachociąg, wary obciągary, sugeruje jej się, że z pewnością jest amatorką seksu z nieznajomymi w dyskotekowej toalecie itd. itp.
Do tego do chodzą inne bardzo przyjemne porównania np. usta jak pontony, rybie wargi, spuchnięte parówki, dętki, a także insynuacje dotyczące stanu zdrowia psychicznego lub tez domniemanych kompleksów.
Okazuje się tez ze właścicielka tych powiększonych ust z pewnością urodziła się brzydulą a tylko dzięki medycynie estetycznej wygląda jako tako, choć i tak brzydko, bo przecież sztucznie i plastikowo...

Najważniejsza jest przecież naturalność, bo to ona daje tym wspomnianym wyżej internautkom, poczucie wyższości i prawo do obrażania i oceniania innych.
Za naturalność jednocześnie bez problemu uznaje się jednak farbowanie włosów, makijaż, wybielanie zębów czy nawet wieloletnie noszenie aparatu ortodontycznego i radykalna zmianę wyglądu uzębienia. Przy czym nawet tak drobne zabiegi medycyny estetycznej jak mezoterapia kwasem hialuronowym traktowane są niemalże za narzędzie szatana, czyste zło oraz przejawy choroby psychicznej.

Ten kompletny brak tolerancji oraz powszechne obrażanie, wywyższanie się nad kobietami decydującymi się na poprawki urody powoduje, ze w Polsce po prostu strach się do czegokolwiek przyznać i stąd też tak trudno o rzetelne opinie w internecie ilustrowane dobrej jakości zdjęciami.
Kobiety wolą milczeć na ten temat, nie przyznawać się, a wręcz nawet zaprzeczać owym poprawkom z obawy przed najzwyklejszym w świecie linczem i ostracyzmem. Ja to najzupełniej rozumiem, ponieważ sama doświadczyłam takich ataków ostatnio i wielokrotnie byłam ich świadkiem na przestrzeni lat bytności w internecie.


Staram się tez zrozumieć tez druga stronę- myślę ze dużo winy ponoszą osoby dające złe wyobrażenia na temat takich zabiegów. Mam tu na myśli kobiety o gigantycznych, przesypywanych wargach, czy twarzach tak porażonych botoxem, że nie są w stanie wyrazić żadnej emocji.
Trzeba jednak zdawać sobie sprawę, że te skrajne przypadki po pierwsze nie stanowią normy, a po drugie najczęściej są to osoby będące albo ofiarami medycyny estetycznej i niekompetentnych lekarzy, albo tez ofiarami własnej psychiki i zaburzeń typu dysmorfofobia, o których to zamierzam napisać szerzej w innym poście.




Nieświadomość i brak wiedzy w tej tematyce prowadzi do mylnych wniosków, iż każda osoba podająca się zabiegom upiększających wygląda po nich złe, sztucznie lub wręcz karykaturalne. Stad tez może te krzywdzące opinie, jednak nie usprawiedliwia to agresji słownej i obrażania.

Drugi problem to niestety aspekt finansowy- żadną tajemnicą nie jest, iż takie zabiegi są po prostu bardzo kosztowne. Dla niektórych ludzi są to kwoty nie do zdobycia i czasami niestety zazdrość bywa przyczyną takiej niechęci i wrogości.
Wszystko to powoduje, ze internet pełen jest jadu i niestety nie sprzyja ujawnianiu się z tego typu zabiegami, stad tak trudno o relacje z pierwszej ręki.

Faktem też jest, iż przyznanie się do poddawania się takim zabiegom działa niczym płachta na byka, swoisty zapalnik lawiny wrogości i wyzwisk. Gdyby ta sama osoba podzieliła się swoim zdjęciem i nic nie wspomniała o danym zabiegu przez większość osób nie zostałby on nawet zauważony i dyskusja biegłaby zwykłym torem jak gdyby nigdy nic...

Kolejnym faktem jest tez to, iż dobrze wykonane zabiegi medycyny estetycznej są niezauważalne dla oka laika, potrafią także zdziałać cuda-usunąć mankamenty urody, cofnąć oznaki starzenia o kilka lat lub skutecznie im zapobiegać. Dbanie o siebie nie jest niczym złym, każda kobieta pragnie wyglądać pięknie i młodo. Dążymy do tego różnymi sposobami- warto uszanować decyzje innych ludzi i ich nie oceniać, tylko dlatego, że się z czymś nie zgadzamy. Apeluje zatem o więcej tolerancji i szacunku.
 
 

6 komentarzy:

  1. Oj, na forach Internetowych różnie bywa, niektóre są miejscem wiecznych wojen (Wizaż ;)). Jako że prowadzę bloga biomedycznego i informację czerpię z rzetelnych źródeł, to mi na forach tematycznych obrywa się głównie od znachorów, pseudoznawców-samozwańców itp. Co do samej medycyny estetycznej to choć wolę naturalny wygląd (naprawdę naturalny, czyli bez farbowania włosów, paznokci, malowania twarzy, butów na obcasie) to nie moja sprawa co ktoś robi. Najbardziej jestem w stanie zrozumieć zabiegi jak np. korekcja krzywego nosa, odstającego ucha, bo krzywy nos wygląda jednak nieestetycznie i nienaturalnie nawet jak jest naturalny - chociaż wiele osób ma krzywe nosy przez złamanie w przeszłości (np. ja). Jedyne co budzi moje obrzydzenie do jakieś implanty w pośladkach czy biuście, po prostu jak wyobrażam sobie jakiś worek z czymś, ciało obce, w ciele to mnie to strasznie odrzuca.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety dla niektórych kobiet takie implanty są de facto jedyną szansą na posiadanie jakichkolwiek piersi lub na ich rekonstrukcję np. po ciąży i karmieniu czy mastektomii. Z kolei tym, które biust posiadają, ale nie są z niego zadowolone, są w stanie niesłuchanie poprawić samoocenę i humor. Jeśli ktoś akceptuje to w swoim ciele i czuje się oraz wygląda dzięki temu lepiej, to ja nie widzę w tym nic złego.

      Usuń
    2. Ale chyba są też inne metody, np. kwas hialuronowy? Pewnie jednak to wychodzi drożej, bo trzeba regularnie powtarzać.

      Usuń
    3. Jedyną alternatywą na ten momemt jest przeszczep własnego tłuszczu. Kwas hialuronowy w postaci preparatu Macrolane został zabroniony do stosowania w obrębie piersi. Niestety może zakłócać badanie mammograficzne i zwiększa ryzyko stanów zapalnych w obrębie gruczołu. Co do przeszczepu własnego tłuszczu, to też nie jest to taka łatwa sprawa, ponieważ, po pierwsze trzeba go najpierw posiadać, a osoby borykające się z niewielkim biustem często są bardzo szczupłe. Dodatkowo taki tłuszcz po przeszczepie w dużej mierze się wchłania i efekt z czasem maleje.

      Usuń
  2. Ciekawa tematyka bloga. W dyskusji padło kilka zdań, o które chciałam dopytać. Mianowicie, wspomniałaś,że brwi w technice piórkowej nie są najlepszą metodą. Możesz nieco rozwinąć dla laika? ;) Prawdę mówiąc, efekt ( mówie rzecz jasna, o nieprzerysowanych, kształtnych brwiach) przypadł mi do gustu. Wg Ciebie jaka technika brwiowa byłaby najbardziej odpowiednia ?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Efekt po makijażu permanentnym metodą piórkową może być na prawdę ładny i naturalny. Ale rzadko się tak zdarza niestety :( Jest to metoda brutalna- nacina się skórę i w te nacięcia wpycha się barwnik. Fizjologia gojenia się takiej rany powoduje, że osocze stara się wypchać ku górze to ciało obce jakim jest barwnik, stąd często niewiele pozostaje go już po wygojeniu i efekt jest po prostu marny. Ale każda osoba jest inna i u jednych efekty są lepsze niż u drugich. U mnie się to kompletnie nie przyjęło- strata pieniędzy i niepotrzebne cierpienie. Później wybrałam makijaż permanentny w postaci rzucenia gradientowego cienia i jestem zadowolona. Efekt trzyma mi się już kilka lat.

      Usuń